|
Nobel dla polskich polityków
14.12.2002

Czy rządzący w Polsce politycy uzyskają nominację do Nagrody Nobla w dziedzinie wynalazczości?
Ostatnie decyzje osób na najwyższych stanowiskach władzy w Polsce zwiększają szanse polskich elit politycznych na Nagrodę Nobla w dziedzinie 'wynalazczości'. Otóż elity te doskonaląc swój talent do obchodzenia wszystkich możliwych przepisów obeszli sami siebie i znaleźli się dokładnie za swoimi plecami!
Mowa tu o ustawie o służbie cywilnej, która miała położyć kres niekompentencji, upolitycznieniu i warcholstwu osób, zatrudnionych na wyższych stanowiskach władzy (dyrektora generalnego urzędu, dyrektora departamentu itp.). Ustawa ta narzuca konieczność obsadzania tego typu stanowisk osobami, wyłonionymi w drodze konkursu, mającymi przede wszystkim status urzędnika mianowanego (urzędnicy mianowani należą do korpusu Służby Cywilnej - rzetelnych, profesjonalnych i neutralnych politycznie zawodowych urzędników, zdobywających swe kompetencje przez wieloletnią edukację w specjalnie w tym celu powołanej szkole).
Przepisy o służbie cywilnej wprowadził nie kto inny, jak sami politycy. Wydawało się, że dzięki nim uda się poprawić wizerunek i sposób działania administracji publicznej, przez jej odpolitycznienie i uzbrojenie w odpowiednie kompetencje. (Osoby wchodzące do korpusu SC musiały lepiej znać zagadnienia sprawowania władzy, niż chodnikowi sprzedawcy skarpet i kartofli, przyjmowani po znajomości na kierownicze stanowiska przez swoich zwycięskich w wyborach kolegów i koleżanki. Aby potwierdzić swoje kwalifikacje kandydaci do korpusu SC przechodzą wieloletnie szkolenia, których program obejmuje zagadnienia począwszy od procesu legislacyjnego, a skończywszy na układaniu łyżeczek w trakcie kolacji dyplomatycznej.)
Jednak wykonując 'podwójnego nelsona' politycy znaleźli sposób na obejście własnych przepisów i tym samym, na skompromitowanie idei SC. Mowa tu o przepisie, który dopuszcza obsadzanie wyższych stanowisk w służbie cywilnej osobami spoza konkursu na czas potrzebny do obsadzenia tego stanowiska w drodze konkursu (nie więcej, niż 6 miesięcy).
Na szczęści osobę wyłonioną bez konkursu można rozpoznać - otóż z racji ograniczonego dopuszczalnego okresu pełnienia funkcji osoba taka ma przed nazwą stanowiska skrót "p.o.". W efekcie jako policzył dziennik "Rzeczpospolita" ("Tylko z konkursu", 13.12.2002 str. C1):
- na 55 dyrektorów generalnych ministerstw, urzędów centralnych i wojewódzkich 20 osób, to p.o.
- na 1400 dyrektorów departamentów i wydziałów 660 to p.o, (przy czym tylko ok. 170 wyłoniono w drodze konkursu)
W efekcie, kosztowna i wprowadzana z wielką pompą ustawa o SC jest w tej chwili marginalnym aktem prawnym, mającym śladowy wpływ na działanie administracji publicznej. Po raz kolejny politycy za nasze pieniądze wyprodukowali bohatera dramatycznego, którego sami bardzo szybko zneutralizowali.
|
|
|